piątek, 11 października 2019

Bajeczne korzyści terroru


   - Spójrzcie, to on! To ta bestia! 
   - Demon powrócił!
  - Odsuńcie się od niego! 
   - Wynoś się stąd, wstrętny bękarcie diabła!
  Z rękami wciśniętymi w obszerne kieszenie dresu Naruto szybkim krokiem pokonywał kolejne przecznice, mimo nieustannie rzucanych w jego stronę komentarzy, ciesząc się spacerem ulicami Konohy. 
Będąc w tak wielu miejscach na świecie, zdążył już zapomnieć, jak piękna i jasna była jego rodowa osada.
  Teraz podziwiał widoki, chłonąc oczami obraz każdego drzewa, krzewu czy soczystych źdźbeł trawy. To właśnie nad brakiem zielonych akcentów najbardziej ubolewał podczas wielotygodniowych tułaczek po śnieżnych tundrach Kraju Mrozów czy nieskończonych pustyniach okalających Wioskę Ukrytej w Piasku.
  Uchylił się przed szybującą w jego stronę skórką od banana, kątem oka lokalizując prowokatora nalotu. Mały, brudny chłopiec impertynencko wystawił mu środkowy palec, pod nosem mamrocząc coś złowrogo.
 Rozeźleni mieszkańcy nie potrzebowali dużo zachęty, by hucznie poprzeć nierozsądny pomysł niedomytego dziecka. W ślad za bananem, w stronę maszerującego natolatka poszybowały pomidory, jajka, pieczarki - wszystko, co w ten słoneczny poranek znajdowało się w świeżo zaopatrzonych siatach skupionych na ulicy przechodniów. Bombardowaniu towarzyszyły mniej lub bardziej stosowne opinie i określenia, wygłaszane hucznie i bez skrępowania, nawet przez domniemanie wykształcone persony.
  Naruto uświadomił sobie z pewną dozą niestosownego rozbawienia, że lata szlifowania umiejętności obronnych nie poszły w las. Bez trudu unikał nadlatujących przedmiotów, o których wolał myśleć, jako o śmiercionośnych kunaiach i senbo.
  Oddalił się szybkim marszem, prawie truchtem, przechodząc w spokojniejsze, mniej uczęszczane rejony. Przez cały ten czas uśmiechał się ironicznie, choć nie bez satysfakcji. Uświadomił sobie jak ciężki kawałek chleba przypadł funkcjonariuszom policji, którzy zostali na tą chwilę wyznaczeni do kontrolowania ścieżek, które przecierał,. Nie widział ich, jednak bez problemu potrafił wyczuć ich ciągłą obecność. Snuli się za nim krok w krok, strzępiąc swe siły na usilne próby ukrycia się, co jednak wydało się blondynowi rzeczą zupełnie pozbawioną sensu. No bo po cóż trzymać w tajemnicy coś, co dla każdej z osób w jego położeniu wydawało się aspektem dojmująco jasnym? Skoro przybył do wioski dopiero wczoraj, a ta nieprzerwanie od lat rządziła się rygorystycznymi prawami, logicznym było, że jeśli nie zamkną go w ciemnej celi do końca życia to przynajmniej będą usiłowali go kontrolować, monitorując każdy ruch.
Uzumaki nigdy nie należał do wzorowych słuchaczy, z lekcji Jirayi wyciągnął jednak przydatny zwyczaj, polegający na nie marnowaniu energii na rzeczy zbyteczne, które uskutecznić można mniej skomplikowanymi sposobami.
Analizując zachowania strażników, w tym nierozwagę przeważającą w ich wyborach Naruto śmiało pokusił się o stwierdzenie, że do tutejszej Policji przyjmują samych idiotów. 
Jedynym wyjątkiem w jego skromnej skali ocen był Itachi, który jako jedyny zakrawał o resztki zdrowego rozsądku oraz jego młodszy brat, Sasuke, którego nazywanie idiotą po prostu obrażało by idiotów.
  I jak na zawołanie na horyzoncie Uzumakiego zamajaczyła znajoma sylwetka. Wywołany z lasu wilk… lub nieszkodliwa wiewiórka. Zakres postrzegania jego osoby był dostatecznie rozbieżny, by na określenia użyto wszystkich zwierząt występujących w tym rejonie.
Sztywne ramiona oraz wyniosła postawa z jaką pokonywał kolejne metry, twardo stawiając kroki w kolejnym skojarzeniu przywiodła Uzumakiemu na myśl napchanego pawia, któremu ktoś bardzo dotkliwie obił kości i ten teraz musi poruszać się w taki a nie inny sposób, by ulżyć swojemu istnieniu. 
   Sasuke.
  Blondyn zatrzymał się w miejscu, oszczędzając sobie fatygi. Nie chciał w to wierzyć, bo poznał już niezliczone pokłady dumy wypełniające głowy Uchiha w większych nakładach od rozumu, a jednak faktem było, że Sasuke zmierza teraz wprost na niego.
  Podświadomie przeczuwając w jakiej sprawie przybywa, zabawił się w aktora i przybrał zaskoczony wyraz twarzy.
  - Gdzie ona jest?! - Sasuke nie czekał, aż zbliży się na tyle, by móc wypowiedzieć te słowa normalnym akordem. Jego krzyk dopadł do Naruto prędzej, niż uczynił to sam ciemnowłosy.
  - Nie wiem o czym mówisz.
  - Nie chrzań, Jinchuuriuki! Co z nią zrobiłeś?! 
Mimo wrodzonej pobudliwości, tym razem blondyn zapanował nad własną frustracją. Jego twarz nie zmieniła się nawet o jotę, gdy z chłodnym dystansem ilustrował wrogą postawę Sasuke
   - Nazywam się Naruto, dupku.
  - Nic mnie nie obchodzi, jak się nazywasz. - Sasuke wypluwał z siebie słowa z nieskrywaną pogardą, mającą ujście także w gwałtownych czynach. Z mocą chwycił kołnierz od bluzy Uzumakiego, zadzierając materiał ku górze. Mimo to chłopak nawet nie drgnął. Siła, którą władał Sasuke była tak znikoma, że tylko za sprawą wielkiej niedyspozycji Naruto i wybitnie szczęśliwego zrządzenia losu mogła ruszyć blondyna z miejsca, w którym zatrzymał się niczym betonowy posąg  - Pytam, po raz ostatni co zrobiłeś z tą cholerną dziewuchą, albo..
  - Albo co? - Wtargnął mu w zdanie, otwarcie nie kryjąc, jak niewielkie znaczenie ma dla niego przejawiany gniew dziedzica Uchiha. Sasuke zacisnął pięści tak mocno, że aż zbielały mu kłykcie. Nieprzyzwyczajony do nieposłuszeństwa i buntu, niemal wychodził z samego siebie. Oczy ciskały gromy. Naruto natomiast pozostał zaledwie odrobinę zirytowany - Nie mam pojęcia o czym ty mówisz. Puść mnie, bo zaraz twoja urocza rodzinka będzie zmuszona zainterweniować i podbiec do nas, co narazi ich na poskręcane kostki i głęboki wstrząs spowodowany wysiłkiem fizycznym.
  Zdezorientowanie Uchihy było wystarczające i nie musiał on mówić już ani słowa. Naruto w mig pojął, że ciemnowłosy pojęcia nie miał o tym, że obserwują ich co najmniej dwie pary obcych oczu. To, jak dobitnie się rozejrzał było tylko ucieleśnieniem jego wniosków.
  Sasuke był nie tylko idiotą. Pozostawał także wyjątkowo miernym shinobim, co stało się dla blondyna sporym zaskoczeniem, zważywszy na poziom umiejętności przejawianych przez jego starszego brata.
    - Nie miałeś pojęcia? - zakpił, bez trudu uwalniając odzienie od uwięzi rąk napastnika. Odsunął się o krok. - Niczego nie uczą Was w tej akademii, dattebayo. 
   - Stul pysk, lisie. - wywarczał Sasuke, mając zamiar uchodzić za groźniejszego niż w istocie był. W zetknięciu z dobrze wyszkolonym, postawym Uzumakim dość roztropnie ocenił swoje szanse w ewentualnym pojedynku na całkiem zgrabne zero. Nie miał tyle obycia w walce wręcz, a kilkusekundowa szaleńcza pogoń za amazonką o krok była od wprawienia go w zakwasy, jednak dumnie zadzierał głowę mierząc się z Naczyniem Kyuubiego na twarde spojrzenia.- Nic mnie nie obchodzi, jakie macie relacje z tą całą Sakurą, wiem za to, że dobrze ją znasz. Masz pomóc mi ją odnaleźć, rozumiesz? W innym razie sprawa trafi na sam środek biurka mojego ojca a wtedy, ze znajomościami czy też nie, wylądujesz w izolatce przykuty łańcuchami do ściany tak, jak na to zasługujesz, demonie. Natomiast ta twoja urocza koleżaneczka, Sakura, której istnienia tak się wyrzekasz, za moją ingerencją trafi na sam początek gończej listy naszego kraju! Będą jej szukać najlepsi tropiciele tego świata, a gdy wreszcie ją schwytają, sam osobiście pofatyguję się, by trafiła wprost do prywatnych komnat Madary.
  Nawet strażnicy obserwujący całą sytuację z bezpiecznej odległości usłyszeli, jak głośno Naruto wciągnął powietrze usiłując zapanować nad furią, zdradziecko obejmującą wszystkie jego człony.
  - Nie waż się tego zrobić! -  ryknął, tylko ostatkiem świadomości nie wgniatając rywalowi jego czarnej głowy w sztywno wyprostowane ramiona. Najpierw powietrze przeciął świst, a później w dłoni Naruto zamajaczył niewielki kunai. 
Szybkością nadaną Sasuke na mocy płynącej w jego żyłach krwii Uchiha, w bezwarunkowym akcie zamachnął się i wyprowadził cios zamkniętą pięścią, w zamyśle mając po prostu zabicie przeciwnika tak intensywnie grającego mu na jego szlachetnych nerwach i ponad to, na dodatek wygrażającego mu bronią.
Jego cios został brutalnie skątrowany przedramieniem rywala, co doprowadziło do hucznej detonacji wściekłości obu stron. To było niczym relacja wiązana; niczym dwa dynamity o tym samym wypalającym się loncie. Naruto zawył niczym szarżująca zwierzyna, przypuszczając atak. 
   - Znudziło ci się oddychanie prostym nosem, Sasuke?!
Ciemne oczy zabarwiła czerwona poświata Sharingana, gdy dziedzic Uchiha osiągnął apogeum złości.
  - A Tobie nieobita gęba?!
Mimo klarownych przygotowań i nie pozostawiającym złudzeń przedwstępów, do żadnej bijatyki nie doszło. Nim jeszcze jakikolwiek grad ciosów dosięgnął przeciwnika, między rywalami pojawiło się dwóch shinobich odzianych w ciemnozielone mundury, hamując rozwój wydarzeń.
Funkcjonariusze nabożnie odsuwając w tył syna władcy, zwrócili się pogardliwie w stronę blondwłosego nastolatka, w rękach dzierżąc policyjne pałki. Pierwszy, silny cios ugodził w jego brzuch, następne kilka brutalnie sprowadziły niczego niespodziewającego się chłopaka do ziemi. Jednak nawet leżąc słaniając się z konwulsjach, razy nie ustawały.
  - Podstępny demonie, już my nauczymy Cię szanować lepszych i mądrzejszych od ciebie!
  - Lisia gnida!
   Naruto słyszał tylko świsty pałek bez litości przecinających powietrze.
 Krew zalała mu oczy, czuł chrzęst łamanych żeber i wszechogarniający, przeszywający ból, potęgujący się z uderzenia na uderzenie. Bezradnie skulił się, rękami usiłując osłonić własną głowę. Pod palcami czuł lepkość krwii, która skleiła mu włosy.
  Nastąpiło jeszcze kilka uderzeń, nim spłunął czerwienią po raz pierwszy, czując, jak jucha zalewa mu płuca, odbierając dech.
   Głośne jęki i odgłos towarzyszący zamieszaniu przyciągnęły rzesze mieszkańców. W innej sytuacji wszyscy uciekaliby z trwogą by nie podzielić losu pechowego nieszczęśnika; teraz jednak kara spotkała osobę, która najbardziej na nią zasługiwała. Tłum głośno szydził z katowanego chłopaka, śmiejąc się gdy z kolejnej rany trysnęła krew.
  Naruto zakrztusił się, dławiąc własną krwią, podczas gdy siła nieustępujących razów raz po raz bezlitośnie wgniatała go w ziemię. Przestał czuć ból spowodowany katowaniem; jego wycieńczony organizm skupił się na niemożności złapania oddechu.
Gwałtownie spurpurowiał i chcąc złapać się za gardło, odsłonił głowę. Jeden z policjantów szybko i bezmyślnie wykorzystał sposobność, by tym razem z całej siły wycelować w newralgiczny punkt.
    Blondyn poczuł, jakby świat nagle zatrząsł się w posadach. Gwałtownie pociemniało mu przed oczami; uszy wypełnił nieznośny pisk. Był na granicy przytomności, nie walcząc już o oddech. To przestało mieć znaczenie w obliczu kolejnego, cielesnego doznania. 
   - Co wy robicie! Przestańcie natychmiast! - Shisui pojawił się dosłownie w ostatnim momencie. Najpierw powstrzymał funkcjonariuszy, którzy w świetle obecnego prawa wcale nie nadużyli swoich obowiązków, po czym pochylił się nad dogorywającym, zakrwawionym chłopakiem. Wzrok blondyna błądził nieprzytomnie po twarzach wszystkich zebranych, nie przedstawiając wyrazem nic, prócz dojmującej pustki. Źrenice były rozszerzone, przekrwione białka nadały jego spojrzeniu demonicznego wyrazu. To sprawiło, że zimny dreszcz przeszedł po karkach zebranych. Zawiał mroźny wiatr, zwiastujący nadciągającą jesień.
   Życzliwość i ciepło Shisuiego prysnęło, jak za dotknięciem magicznej różdżki. 
Jego twarz przybrała wyraz gniewu, później zaś - trwogi. Mężczyzna przedzierając się poprzez zakrwawioną, opuchniętą powłokę, uświadomił sobie, kto tym razem padł ofiarą brutalnego ataku policjantów.   
    - Ten gnój zaraz przebudzi Lisiego Potwora! - krzyknął ktoś głośno i to wystarczyło, by tłum szyderców rozszedł się w panice. Nawet katujący chłopaka policjanci odstąpili o krok w tył, patrząc po sobie z obawą.
  Wszyscy pamiętali jakie spustoszenie zasiał Dziewięcioogoniasty podczas ataku na osadę; wszyscy wiedzieli, jak wielu ludzi straciło swoje życia, usiłując go powstrzymać.
  Shisui stanowczo machnął ręką, zaniechując podobnym teorią.
W następnej sekundzie jego spojrzenie dopadło stojącego w bezpiecznym oddaleniu Sasuke. 
 Stał z rękami pewnie założonymi na piersi, uśmiechając się kącikami ust. Nic w jego postawie nie zdradzało, by czuł się winny; wręcz przeciwnie. Cała jego postać emanowała niezdrową fascynacją i chorym usatysfakcjonowaniem. Gdyby okrucieństwo miało realną postać, z pewnością odbijałoby się teraz w jego czarnych, mrocznych tęczówkach. 
   - Co tak stoicie! Odejść stąd, natychmiast! - Shisui był o kilka stopni wyżej od podrzędnych funkcjonariuszy, mimo to oni ani drgnęli w odpowiedzi na jego rozkaz. Sasuke również obeszło to płazem. Ani drgnął, niewzruszony jawną krzywdą pobratymca.
Jedyne czego żałował, to tego, że osobiście nie miał okazji doprowadzić go do takiego stanu. Tak. Utarcie nosa Naruto i pokazanie mu, z kim zadziera była aktualnie jego największą życiową ambicją.
  Policjanci co prawda odebrali mu tę przyjemność, ale przynajmniej mógł sobie na to popatrzeć. Nic nie cieszyło tak, jak krew tryskająca z ran nieprzyjaciela i katusze zadawane zdrajcy. 
  W tym czasie Shisui zdołał już przerzucić sobie rękę na wpół przytomnego, słaniającego się na nogach Naruto przez ramię.
  - Mamy rozkazy od Szanownego Fugaku, by pilnować tego gnojka. Miał nie robić żadnych problemów. - Ciemnowłosy, nijaki i równie próżny co reszta Klanu mężczyzna wzruszył lekceważąco ramionami. Zakrwawioną pałkę przymocował do pasa.
  - Pilnować, nie zamordować!
Spojrzenie którym ich obarczył ugasiłoby płomień świętego ognia amaterasu. Następnie wyprostował się i nie czekając dłużej, zniknął.
  Musiał jak najszybciej zaprowadzić tego nieszczęsnego chłopaka do szpitala. Jego życie wisiało na włosku.
 

***              


            Śmiech zamarł na jej malinowych, pełnych ustach. Zatrzymała się, choć rozpędzona biegła przed siebie, chwytając wiatr we włosy.
Uczucie nieuzasadnionej obawy nawiedziło ją już kilkukrotnie odkąd zgubiła swoje święte zapiski. Tym razem strach dotarł jakby głębiej - do samych wrót jej zamkniętego, nieufnego serca. Wpuściła go z należną mu czcią, nie dociekając jego podstawy ani głębokich, mistycznych budulców. Po prostu czuła, czując całą sobą.
    A jej głęboka nostalgia udzieliła się całemu lasu. Korony drzew zawyły, na kształt wycia jej udręczonego ducha, z rozpaczą zrzucając na ziemię swoje dziedzictwo, owoce starań, troski i czasu. 
Liście.
  Pojedyncza łza spłynęła po dziewczęcym policzku, kreśląc ślad na zaróżowionej skórze - świadectwie wcześniejszego wysiłku. W powietrzu wyczuwało się zapach burzy.
Lub bitwy.
  Oh, czy to kwiat aronii czarnoowocowej?
Natychmiast schyliła się, łapiąc między palce pojedynczą część rośliny.
Smutek odszedł, przegoniony potrzebą przetrwania.
  Nadchodzi jesień.
Od teraz wszystko będzie trudniejsze...
   
  

Aut: Przepraszam. Mam nadzieję, że wytrwałeś po drugiej stronie monitora. ♥
Miłej lektury!

3 komentarze:

  1. Kiedy ciąg dalszy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Długą drogę do Ciebie miałam, nie ma co :x

    Ale jestem! [Dzień dobry, Dobranoc] I bezczelnie się wpraszam.

    Na początek wezmę na celownik Shisuiego i Itachiego. Ci dwaj, jako te dwa dobre duszki w zepsutym i ogarniętym władzą klanie trafiły w moje serce. Uwielbiam ich obu (razem z Obito i Madarą, ale ich już z innych powodów) no i nic na to nie poradzę. Ogólnie chyba większość autorek ma słabość do tych dwóch panów, bo baaaaardzo rzadko trafia się kreowanie ich jako "tych złych". Pewnie ma to dużo wspólnego z ich historią w kanonie, że pomimo wszystkiego poświęcili się dla dobra ogółu.

    Kolejny plus za Sasuke. Chyba wiesz dlaczego, co? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Za to, że jest taki beznadziejny. xD Ogólnie zawsze miałam go za bardzo słaby psychicznie charakter i bardzo mi pasuje, że nie potrafi udźwignąć ciężaru życia w dominującym klanie wioski. Niby robi z siebie takiego “niewiadomo co”, a nic nie potrafi poza szczekaniem.

    Konoha jako państwo policyjne — miodzio!! Ciekawa alternatywna wersja historii, w którym Uchiha dochodzą do władzy. Szczerze mówiąc zawsze mnie frapuje jak wyglądałaby wioska pod ich dowództwem. Bo z jednej strony (w kanonie) byli tacy dość agresywni. Do tego stopnia, że trzeba było się ich pozbyć. Ale! Gdyby Madara został pierwszym Hokage wątpię, żeby w późniejszych latach Uchiha zachowywali się w ten sposób. Ach, rozpisałam się. Bez ładu i składu ten komentarz xd Ogólnie ciekawa konstrukcja władzy wioski.

    Naruto w oczach wioski jest przedstawiony jako demon i najgorsze zło. Ach, mój biedny lisi chłopiec :( Aż dziw bierze, że rzeczywiście jeszcze go nie zamknęli w jakiejś celi.

    A na deser Sakura. Jak ja lubię ten mistycyzm, który jej towarzyszy. Niczym leśna nimfa, wróżka lasu :D Chłonę każdy fragment.

    Chcemy więcej! A tak poza tym smutno patrzeć, że tutaj takie pustki. No ale jak ja chwilę na Ogniu Konohy siedzę cicho, to później muszę się wszędzie ogłaszać, żeby ludzie sobie przypomnieli. Dlatego reklamuj się, dziewczyno!!!

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh matko... witam Cię w tym odległym, zapomnianym już przez samego autora miejscu świata! xD
      Cieszę się bardzo, że opowieść wskoczyła w gusta i zarazem głupio mi strasznie, bo nie mam najmniejszej ochoty żeby owy twór koontynuować :<
      I nie chodzi tu o kwestię fabuły - bo mam ją rozpisaną. Dokucza mi brat weny, tak myślę. I może po części przeraża fakt, że jestem w stanie zrobić z tego takiego tasiemca jak z poprzedniego opowiadania xd
      Narazie mam w doc'scie pustkę, pajęczynę i grające świerszcze.
      A póki co... Pożyjemy, zobaczymy!
      Dziękuję, że wpadłaś ♥

      Usuń

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics